Tak sobie dziś pomyślałam, że po wprowadzce będę mogła częściej wpisy dodawać, bo zniknie problem, że najpierw trzeba jechać na budowę i udokumentować, a udawało się to wcześniej raz na tydzień :) A teraz ten problem znika, więc na bieżąco można relacjonować :)
Wpis podzielę na dwie części: pierwsza to co udało nam się zrobić od ostatniego wpisu, a druga trochę narzekania i opis problemów jakie wciąż mi głowę zaprzątają...
Jak pisałam - mężowi udało się zainstalować ledy przy schodach. Zakupione na allegro w cenie 22 zł/szt świecą białym jasnym światłem. Niestety nasze listwy przy schodach uniemożliwiły ich docelowe umieszczenie, ale świecą i jak doczekamy się lepszych narzędzi to wytniemy otworki w listwach i poprawimy światełka
Co śmieszne i dla nas zaskakujące - w kablach musi być jakieś minimalne napięcie, bo ledy świecą bardzo słabo jak są wyłączone. A może to jakieś ich zabezpieczenie...?
Kolejnym postępem jest montaż wieszaka w wiatrołapie. Jest on tymczasowy, bo kiedyś będzie tam szafa, ale to bardzo dalekie kiedyś :)
I ostatni postęp - montaż półek u córki w pokoju :) Jeszcze tylko lampa i jej pokój będzie całkowicie gotowy
Okolice domu zaczynają podsychać, kałuża dalej stoi, ale uznaliśmy że nie przeszkodzi nam to w rozgarnięciu ziemi pod domem i na jutro zaprosiliśmy pana do rozgarnięcia jej ładowarką. Trzymajcie kciuki, bo on lubi obiecywać, a rzadko dotrzymuje słowa :)
No i teraz moje narzekania... Wypunktuję co nas boli:
1. Ocieplenie trójkąta w lukarnie. Historia zaczęła się od tego, że miał to wykonać pan razem z ocieplaniem całego domu. Ale nie zrobił tego, bo uznał że skoro podbitkę będzie robił jego kolega, to on nam ociepli ten trójkąt bo i tak musi tam wejść. No a później pan od podbitki powiedział, że on się nie zna na ocieplaniu i zrobi nam to ten co ocieplał... I tak pan od ocieplania od grudnia przekłada terminy bo najpierw za zimno, potem długa zima, później chory, potem wyjechał za granicę, potem do innego miasta, a jak już wrócił to odzyskuje pieniądze od innego klienta i jest wyczerpany psychicznie... A ja to nie jestem? Oczywiście nie odbiera ode mnie telefonów, tylko pisze mi sms-y... Denerwuję się na niego, bo to cały czas nie daje mi spokoju... A na dodatek przez dziurę w podbitce weszły nam ptaki pod dach i założyły gniazdo... Slychać to wyraźnie i nawet widziałam jak się ptak tam dostawał... Także chcę to szybko zrobić i wykurzyć ptaszki... Kto wie czy folia dachowa cała...? A nie mogę wziąć kogoś innego do tej pracy, bo skasuje mnie jak za zboże za wykonanie tego małego skrawka ocieplenia, a kosztów nikt mi nie zwróci... I tak czekam jak głupia. A druga rzecz jaką miał zrobić to wycięcie w ociepleniu strychu wyjścia do komina, bo nie wiem jak mógł o tym zapomnieć. A kominiarz nie chciał nam odebrać domu bez tego. Wycięłam go sama, ale zostawiłam po sobie bałagan, bo nie umiem i nie mam narzędzi, żeby tą wełnę i folię z powrotem ładnie przymocować do wyłazu... I to też ma naprawić.
2. Fundament pod wejście. W projekcie były narysowane fundamenty pod drewniane słupy przy wejściu. Po dość intensywnych deszczach odkryliśmy, że nasze drewniane słupy stoją sobie po prostu na ziemi! Więc podmywała je woda i zaistniała obawa o ich stabilność jako że podtrzymują daszek nad wejściem i łączą się z głównym dachem. Zadzwoniłam do wykonawcy domu i miał przyjechać, ale od pewnego czasu nie odbiera telefonu... I też się denerwuję na niego, bo do tej pory był solidny.
3. Mieliśmy dość długi czas problem z cieknącym naczyniem wyrównawczym od zbiornika na wodę... To niebieskie tu:
Ogólnie zawór działa tak, że jak ciśnienie wody wzrośnie więcej niż zawór utrzyma, to zawór zaczyna upuszczać wodę. A naczynie działa w ten sposób, że w jego połowie jest taka membrana, gdzie na górze znajduje się woda, a na dole pod membraną powietrze. I jak ciśnienie wody wzrasta, to membrana się ugina i przejmuje to ciśnienie. A u nas ewidentnie nie działało to jak powinno bo zawór przeciekał NON STOP! Próbowałam znaleźć w necie rozwiązanie, ale nie znalazłam żeby ktoś miał ten problem... Więc hydraulik próbował takich rzeczy... Pokręcenie zaworem - nie zadziałało, wymiana zaworu na większy - nie zadziałało, bo ciśnienie na zaworze mieliśmy 8,4 bara! gdzie w rurach wodociągowych może być max 6 barów... a u nas się wytwarzało ponad 8... i w końcu wymienił zawór zwrotny i okazało się, że to za jego przyczyną działo się wszystko. Zawór był w środku zapchany i nie działał jak powinien. Także problem się rozwiązał, ale ile razy musiałam czyścić kotłownię to wiem ja... Bo z zaworu lała się brunatna woda po jasnych płytkach... która się w nie wżerała...
3. Wyznaczenie granicy. Podczas budowy murów zniszczyli mi murarze zaznaczenie granicy. Jest to o tyle istotne, że nasza działka ma nieregularny kształt i chcąc wyrównać ziemię czy robić jakieś ogrodzenie ten punkt jest bardzo istotny. I mieli mi go naprawić (nie wiem jak ale nieważne, miało być zrobione). Gdybym sama chciała wznawiać granice, musiałabym zapłacić 300 zł... I też się jakoś nie kwapią do tego.
I to tyle mi do głowy przychodzi. Nie są to rzeczy najistotniejsze, da się bez nich mieszkać, ale nie wyobrażam sobie zimy bez ocieplenia pełnego, zwłaszcza zimna w łazience! Także muszę ich gonić i liczyć na cud...
Napiszę po weekendzie co udało nam się osiągnąć, a tymczasem udanego weekendu i pogodnego przede wszystkim! :)