75. Mało się dzieje...
Jak w temacie - niewiele się zmieniło, ale piszę żebyście nie myśleli, że nas zasypało na amen :)
Dziś wstawili nam drzwi zewnętrzne, ale nie mam zdjęć, bo zanim były gotowe to musiałam jechać, bo dziecko zachorowało i trzeba było zabrać je ze żłobka. No ale drzwi są :) Obecnie mamy dwie pary, bo nie przeszkadzały sobie, a zawsze to cieplej będzie :)
Poza tym podbitka dalej się robi, już niewiele zostało. Pewnie do środy, ewentualnie piątku skończą.
Hydraulicy wzięli się za montowanie kotłowni: robią zabudowę rur, wieszają sprzęgło hydrauliczne, wymiennik od kominka no i sam piec. Jutro będą montować solary i jak moje nadzieje i obietnice hydraulika się spełnią w sobotę będzie pierwsze uruchomienie pieca :) I popłynie pierwsze ciepełko w domu!!
Był pewien problemik... Wywaliło nam jeden zawór na zewnątrz domu (taki kranik), pękł, bo woda w środku niego zamarzła i nie wytrzymał. Któryś z robotników nie zakręcił zaworów w domu i strzeliło. Zmusiło nas to do zakupu małej farelki, która teraz 24h/dobę działa w kotłowni żeby utrzymać tam dodatnią temperaturę.
Dziś się zmartwiłam patrząc na ten domek w środku. Serce mnie zabolało jak widziałam, że tynki na parterze przy suficie mają warstwę lodu, okna na górze oblodzone, oszronione, folia dachowa też oblodzona. No mówię Wam - straszne. Już się nie mogę doczekać aż zacznie się grzanie i pozbędę się tego lodu!
Trzymajcie kciuki żeby szybko to poschło...