43. Historia ze szpitala...
Mam nadzieję, że admin wybaczy mi ten wpis :)
Jak już pisałam jestem z córką w szpitalu. Jest tu do dyspozycji lodówka dla rodziców, więc schowałam w niej jakieś danonki, szynkę, ser... Następnego dnia patrzę, a tam z paczki szynki (ja zjadłam 2 plasterki) nie zostało nic poza pustym opakowaniem! Myślę - ten ktoś mógł już wywalić chociaż opakowanie, jak już się posilił... Kolejnego dnia zniknął dziecka Danonek... Nosz ty! myślę... Ale to co się zdarzyło wczoraj przeszło moje oczekiwania. Mąż przyniósł mi z domu spaghetti, którego nie zjadłam całego, więc na talerzu włożyłam do lodówki i zawinęłam w reklamówkę, żeby się nie zeschło. Następnego dnia patrzę, a tam? Rozerwana reklamówka od góry... Ktoś sobie chyba chciał spróbować czy co?! Napisałam życzliwcowi karteczkę o treści "Jak sobie już pogrzebałaś, to teraz to zjedz!" (bo myślę że stoi za tym kobieta). Wkurzyłam się strasznie, no bo co to jest żeby wyjadać komuś jedzenie (mam to za złe, bo ja kupuję sobie tyle ile zjem a nie zapasy na cały tydzień i jak mi zeżrą to ja nie mam co jeść). Poza tym można sobie kupić śniadanie czy kolację za 4 zł. Ale prościej ukraść. Wyżaliłam się :)
Dobranoc!